Jod, płyn Lugola, jodyna – to jedne z najczęściej wyszukiwanych w ostatnim czasie w internecie haseł w związku z inwazją Rosji na Ukrainę. Polacy przypomnieli sobie zagrożenie związane z awarią elektrowni atomowej w Czarnobylu w 1986 roku i tłumnie ruszyli do aptek po produkty zawierające jod. Czy jest się czego obawiać? Czy samodzielne przyjmowanie preparatów jodu jest uzasadnione i bezpieczne? Jaki mamy plan w razie skażenia radioaktywnego?
Płyn Lugola i jodyna – czym są i do czego służą?
„Czysty” jod (Iodine) ma na ogół postać szarych, drobnych kryształków o metalicznym połysku. Bardzo źle rozpuszcza się w wodzie, więc przygotowanie roztworu tego pierwiastka wymaga pewnego wybiegu – użycia jodku potasu jako solubilizatora, czyli „pomocnika” rozpuszczania. Recepturę opracował w 1829 roku Jean Guillaume Auguste Lugol, od nazwiska którego wodny roztwór jodu (Iodi solutio aquosa) nosi nazwę „Płynu Lugola„. Płyn ten zawiera 2 części jodku potasu, 1 część jodu i 97 części wody. W aptekach można spotkać także recepturę z dodatkiem gliceryny.
Lugol swoim preparatem chciał leczyć pacjentów z gruźlicą, bez żadnych sukcesów. Jego lek okazał się jednak znakomitym antyseptykiem i takie zastosowanie ma po dziś dzień – stosowany jest zewnętrznie do odkażania skóry, przemywania drobnych zranień i otarć. Po rozcieńczeniu wodą może służyć do płukania gardła – pamiętajmy jednak, że nadal jest to zastosowanie zewnętrzne.
Jodyna natomiast zwana jest także nalewką jodową (Tinctura Iodi, Solutio Iodi Spirituosa), ponieważ jest roztworem alkoholowym, a nie wodnym. Ma także inne proporcje jodu i jodku potasu. Jej zastosowanie jest podobne do płynu Lugola – służy do odkażania skóry, a po rozcieńczeniu – do płukania jamy ustnej i gardła.
Obejrzyj film!
źródło: gdziepolek.pl